Wołając Abba!

Opis forum


#1 2010-02-24 22:07:26

RobusKa

Administrator

Zarejestrowany: 2010-02-24
Posty: 8
Punktów :   

Seminarium Odnowy w Duchu Świętym

Zachęcam Was do wpisywania - myśli, słów, czytań - ciekawych spostrzeżeń które poczyniliście na Seminarium!

Offline

 

#2 2010-02-26 11:56:23

karol.sobczyk

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2010-02-24
Posty: 4
Punktów :   

Re: Seminarium Odnowy w Duchu Świętym

(Łk 8,28-32) 28 Gdy ujrzał Jezusa, z krzykiem upadł przed Nim i zawołał: "Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Błagam Cię, nie dręcz mnie!" 29 Rozkazywał bowiem duchowi nieczystemu, by wyszedł z tego człowieka. Bo już wiele razy porywał go, a choć wiązano go łańcuchami i trzymano w pętach, on rwał więzy, a zły duch pędził go na miejsca pustynne. 30 A Jezus zapytał go: "Jak ci na imię?" On odpowiedział: "Legion", bo wielu złych duchów weszło w niego. 31 Te prosiły Jezusa, żeby im nie kazał odejść do Czeluści. 32 A była tam duża trzoda świń, pasących się na górze. Prosiły Go więc [złe duchy], żeby im pozwolił wejść w nie. I pozwolił im. 33 Wtedy złe duchy wyszły z człowieka i weszły w świnie, a trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i utonęła.

To takich kilka przemyśleń ode mnie: Bóg w tym fragmencie za każdym razem pokazuje mi coś innego. Kiedy zbuntował się anioł światłości, sprzeniewierzył się Bogu. Ludzie do tych sprzeniewierzonych dołączyli chwilę później. I Bóg postanawia że właśnie w człowieku, nie w aniołach czy archaniołach, czy innych stworzeniach - ale właśnie w postaci człowieka - chce ujrzeć swojego Syna. I ten Syn, sam Bóg, przychodzi na ziemię, w miejsce, w którym panuje coś zupełnie odmiennego - w miejsce potęgi panowania zła i szatana. Duch nieczysty, we wspomnianym fragmencie błaga Jezusa, aby go nie dręczył. To niezwykłe, gdyż w królestwie panowania zła, pojawia się Ktoś, komu trzeba oddać chwałę i wyższość. I chwałę tę nie oddaje jeden demon, ale cały legion. W czasach Jezusa legion rzymski liczył 6000 żołnierzy.

I dla mnie pojawia się niesamowita Miłość Boża, która (za św. Pawłem 1Kor 13,4) jest łaskawa nawet dla samego demona, gdyż na prośbę, aby nie kazał im iść do czeluści tylko rzucił w świnie, Jezus - w swojej pełnej władzy - pozwala im na to. O ileż więc my, ludzie, mamy przychylność w Jezusie, skoro jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi. I idąc za Nim - tu na Ziemi - mamy kogoś najpotężniejszego, kogoś, komu zły duch, pomimo panowania, musi na własnym gruncie oddawać Mu chwałę. Czyli idąc za Nim, nie mamy powodów do strachu, lęku, zdenerwowania, niepewności - bo Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu (Jr 17, 7).

Ostatnią refleksją jest fakt samych świń. O. Samuel tłumaczył, że świnie symbolizują przywiązanie człowieka do grzechu. Są codziennością pasterzy, są grzechem o który codziennie dbają, trwają w nim, są pewnym zniewoleniem. O. Samuel mówił, że są to grzechy przeciwko pierwszemu przykazaniu. Św. Marek podaje: Wtedy wyszły duchy nieczyste i weszły w świnie; i rzuciło się to stado ze stromego zbocza do morza, a było ich około dwóch tysięcy, i utonęło w morzu. (Mk 5,13). Dlaczego w morzu? W czasach przed Chrystusem morze uważano za siedlisko diabła. Stąd właśnie Jezus chodził po wodzie (Mt 14,25), by pokazać że ma pełną władzę nad diabłem i demonami. Piotr z kolei tonął, bowiem był grzeszny. Popatrzcie też na zawołanie uczniów 'Panie, ratuj, giniemy' podczas sztormu (Mt 8,23).

Tutaj duchy nieczyste wpadają do morza, potwierdzając skąd przychodzą. A co robią ludzie, widząc to wszystko? Wszyscy Ewangeliści przekazują informacje o tym, że mieszkańcy prosili go aby odszedł. O. Samuel wskazuje, iż wyrażają tym samym nieprzyjęcie Chrystusa jako Pana i Zbawiciela, z powodu ich bałwochwalstwa. I oto całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa, a ujrzawszy go, prosili, aby odszedł z ich granic. (Mt 8,34). Pomimo ogromnego cudu uwolnienia z opętania, ludzie nie dostrzegają zwyciężającego Jezusa nad złem. I pozwalają Mu odpłynąć. Tylko uwolniony prosi, aby mógł pozostać z Nim.

Tym chciałem się z Wami podzielić.

Zostańcie z Bogiem,
Karol

Offline

 

#3 2010-02-27 01:08:07

mariusz

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2010-02-26
Posty: 3
Punktów :   

Re: Seminarium Odnowy w Duchu Świętym

Cześć Karol fajne teologiczne przemyslenia....mam tylko  pytanie -jak sądzisz za kogo uwazali Jezusa ludzie z tego miasta i czy dziwisz im się ,że tak postąpili....bo ja im się nie dziwie....

Offline

 

#4 2010-02-27 19:01:18

karol.sobczyk

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2010-02-24
Posty: 4
Punktów :   

Re: Seminarium Odnowy w Duchu Świętym

Uważam, że my jesteśmy dokładnie w tej samej sytuacji dzisiaj, co ci ludzie 2000 lat temu. Bo Jezus przechodzi obok nas w taki sam sposób. Przychodzi z uwolnieniem i uzdrowieniem. I teraz ci ludzie mogli go przyjąć i powiedzieć "Panie, Panie, jesteś wielki, masz potężną moc, ulecz nas, przemień nas, pokaż nam jak mamy żyć aby osiągnąć życie wieczne o którym nauczasz". Czyli mogli otworzyć serce i w obliczu Prawdy, dostrzec to, w co są uwikłani. Ale nie chcieli i (patrząc psychologicznie) bronili się przed tym. Marek (5,15) pisze, że kiedy zobaczyli uwolnionego, Strach ich ogarnął. Ale nie poszli drogą Prawdy aby ten lęk usunąć, tylko odroczyć, stłamsić, uciec od niego. Jedynym, który tej Prawdy szukał, był uwolniony Gerazeńczyk.

A my robimy dokładnie to samo. Ja powiem na swoim przykładzie. Był taki czas, że zacząłem grać w zakłady bukmacherskie. I wszystko było w porządku: żyłem jak zawsze, inwestowałem małe pieniądze (więc tego nie odczuwałem znacząco). Oczywiście wciąż podtrzymywałem moje życie wiarą na ówczesnym poziomie (niedzielna msza, pacierz, fragmenty z Pisma). Ale po kilku dniach już zauważyłem oschłość modlitwy, słabnącą relację z Bogiem. Zakłady mnie pochłaniały (mam najwyraźniej skłonności do hazardu;) Myślałem o tym, czy mecz na który postawiłem "wejdzie" czy stracę zakład. Więc go oglądałem. Poświęcałem temu dużo czasu (nie to że cały dzień, ale np. 2/3 h dziennie). A Jezus pokazywał mi, że gdzieś się gubię. Ja robiłem swoje, ba! Mało tego, w pełni uczestniczyłem w Eucharystii. Tłumiłem myśli, które mówiły mi że moja postawa wobec tych gier przybiera wyraźnie bałwochwalczą formę. Czyli co robiłem? Uciekałem od Prawdy, chciałem odroczyć strach, który się we mnie pojawiał.

Pan Bóg mnie szybko z tego wyprowadził, nie wiem czy grałem pełne 2 tygodnie, bo szybko przegrałem zainwestowane pieniądze i nagle otworzyły mi się oczy, że to mnie po prostu niszczy. I teraz wracając do Twojego pytania: czy dziwię się że tak postąpili jest niejako tym pytaniem: czy dziwię się sobie, że tak postąpiłem. Ja sobie się dziwię bardzo, nawet nie temu że grałem, tylko temu że nie stanąłem w prawdzie (nie mówię teraz o stawaniu w prawdzie wobec Boga, ale samego siebie).

Ci ludzie zobaczyli, iż Jezus ma większą moc niż szatan, który był przyczyną 'nieuleczalnych' opętań. Nie wiem, kim dla nich był Jezus, niemniej ten sam Chrystus pociągał za sobą rzesze ludzi, tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci (Mt 14,21). Czyli wystarczyło uwierzyć, pójść za Nim. Stanąć w Prawdzie. Rewelacyjnie wyjaśnia to sam Chrystus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście. (J 14,6-7) - pokazuje łączność i harmonijną spójność doktryny Boga Stwórcy z tym, czego naucza i co czyni On sam.

Tak na to patrzę w tym momencie. Czyli krótko: dziwię się tym ludziom, że mieli tak pozamykane oczy. I dziękuję za to Bogu, że pozwolił mi poznać Go na tyle, na ile jest mi to w tym momencie dane.

Ostatnio edytowany przez karol.sobczyk (2010-02-27 19:07:48)

Offline

 

#5 2010-02-28 22:04:59

RobusKa

Administrator

Zarejestrowany: 2010-02-24
Posty: 8
Punktów :   

Re: Seminarium Odnowy w Duchu Świętym

Serdecznie Wam dziękuję z udział w forum. Bóg zapłać!

Rzeczywiście mnie też poruszyło rozmyślanie Karola – noszę je w sercu kilka dni. Karol napisał tu ciekawą rzecz –
„(...)a było ich około dwóch tysięcy, i utonęło w morzu. (Mk 5,13). Dlaczego w morzu? W czasach przed Chrystusem morze uważano za siedlisko diabła. Stąd właśnie Jezus chodził po wodzie (Mt 14,25), by pokazać że ma pełną władzę nad diabłem i demonami. Piotr z kolei tonął, bowiem był grzeszny. Popatrzcie też na zawołanie uczniów 'Panie, ratuj, giniemy' podczas sztormu (Mt 8,23).”
Chyba po raz pierwszy od wielu lat Twoje pytanie Karolu wybrzmiało we mnie „dlaczego w morzu?” Wytłumaczenie jest rewelacyjne. Kolejny raz uświadamiam sobie, że ten tekst mówi o królestwie szatana. W naszym powiedziałbym najniższym (ostatnim) wymiarze w którym możliwe jest życie - ziemia mimo, iż stworzona dla ludzi to jednak jest w pewien sposób poddana szatanowi – zobaczice jest więcej wody na ziemi niż lądów. Może lądy symbolizują (idąc dalej tym tropem) oazy pokoju dane nam od Boga?? W każdym razie wody zalewają lądy, wdzierają się w nie przypomina mi się wizja Jana Bosko – oto jej treść: Wizja przedstwia symboliczną bitwę morską między Kościołem a jego przeciwnikami. Papieżprowadzi wielki żaglowiec, otoczony mniejszymi jednostkami, po przeciwnej stronie znajduje się niepoliczalna liczba okrętów wroga o ostrych dziobach, będących w stanie przebić wszystko w co uderzą, ustawiona w szyku bojowym. Okręty wroga dodatkowo wyposażone są w działa, materiały zapalające i... książki, na pokładach znajduje się armia uzbrojona w karabiny. Kierują się one na ogromny statek Kościoła, próbując przebić go swoimi dziobami i podpalić i zniszczyć. Jednostki eskortujące, otaczające duży żaglowiec Kościoła, dostają rozkazy świetlne nakazujące manewry mające udaremnić atak wroga.
Pośrodku morza znajdują się dwie kolumny skalne. Na szczycie jednej znajduje się figuraMaryi Dziewicy, pod którą widnieje napis Auxilium Christianorum (z łac. Wspomożenie chrześcijan). Sąsiednia kolumna jest potężniejsza i wyższa, na jej szczycie znajduje się proporcjonalna do kolumny Hostia a pod nią tablica Salus Credentium (z łac. Zbawienie wiernych).
Okrętem flagowym dowodzi papież, widzi on zaciekłość wroga w stosunku do wierzących. Zarządza naradę kapitanów jednostek eskortujących. W czasie narady zrywa się sztorm, stąd dowódcy muszą powrócić do kierowania własnymi jednostkami. Sztorm cichnie i kapitanowie są zwoływani ponownie. Wyznaczony zostaje kurs na dwie kolumny.Podczas drugiej narady znów pojawia się sztorm, papież poświęca wszystkie siły, aby utrzymać kurs na kolumny na których zwisa dużo łańcuchów i kotwic.
Następuje atak nieprzyjaciela, który chce powstrzymać Duży Okręt. Niektóre rzucają w niego książkami i materiałami zapalnymi inni strzelają z dział i karabinów. Dzioby wrogich okrętów uderzają w Duży Żaglowiec, ale nieskutecznie. Mimo wysiłków wroga okręt płynie dalej, wróg męczy się i traci amunicję. Od czasu do czasu podczas ataku pojawiają się wyrwy i dziury Duży Okręt zaczyna przeciekać, w tej samej chwili powiewa bryza od kolumn powodująca zasklepienie dziur i ustanie przecieków. W tym samym momencie działa napastników wybuchają, psują się strzelby, łamią się dzioby i wiele okrętów rozsypuje się. Oszaleli nieprzyjaciele rzucają się do walki wręcz, uderzają pięściami, bluźnierstwami i przekleństwami.
W pewnym momencie zostaje trafiony papież i upada, jednak osoby wokół niego podnoszą go. Potem zostaje trafiony drugi raz, tym razem ginie. Wróg wybucha okrzykiem radości, słychać wyzwiska. Lecz, ledwie jeden papież ginie, już drugi zajmuje jego miejsce. Kapitanowie wybrali tak szybko nowego, iż wieść o śmierci zbiegła się z informacją o wyborze nowego. Wróg zaczyna tracić ducha, nowy papież powoduje rozpraszenie wroga i prowadzi okręt nadal w kierunku kolumn. Zakotwicza się o kolumnę z Hostią łańcuchem dziobowym a rufowym o kolumnę ze statułą Maryi.
Następuje ogromne poruszenie, wróg wpada w panikę i popłoch, ucieka. W trakcie ucieczki okręty wroga rozbijają się, na wzajem się zderzają, tonąc pociągają za sobą sąsiednie. Część okrętów stała z oddali obserwując co się dzieje. Teraz spokojnie podpływają do kolumn i także się dowiązują. Zapada cisza na morzu.

- oczywiście to symbolika – ale czy nie ciekawa jest jej spójność, kontynuacja myślowa ze słowami Pisma...


Na Mariusza pytanie - odpowiedź kryje się na początku rozdziału  (Łk, 8,26) i przypłynęli do kraju Gergezeńczyuków, który leży naprzeciw Galilei. Ponieważ Jezus m.in. przypływał  do ludzi w "różnych krainach" chciał wszystkich zbawić - pokazuje nam również jak ziarno słowa bożego należy siać - wszędzie - niezależnie od tego co myślimy od danej społeczności - może się okazać, że jest tam tylko jedna osoba - ale dla Boga jak drogocenna perła. Kilka ciekawych pytań i rozważań napisał m.in pewien ksiądz, oto jego słowa:

W KRAJU GERGEZEŃCZYKÓW
Ze zbocza Góry Błogosławieństw, leżącej po zachodniej stronie Jeziora Galilejskiego, rozpościera się wspaniały widok na całe jezioro. Bardzo dobrze widać przeciwległy brzeg – miejsce, gdzie wydarzyło się to, co ewangelista Łukasz opisał w ósmym rozdziale swojej Ewangelii. To kraj Gergezeńczyków. Jezus przypłynął do nich w niedługim czasie po wygłoszeniu Kazania na Górze, gdzie tak pięknie mówił o szczęściu, radości i pokoju, które Bóg przygotował dla każdego z nas. Być może wśród tysięcy zasłuchanych w słowa Ośmiu Błogosławieństw zabrakło mieszkańców wschodniego wybrzeża Jeziora Galilejskiego. Ale choć ich nie było, to Jezus o nich nie zapomniał. Też są dla Niego ważni. Dlatego postanowił do nich popłynąć – by opowiedzieć o Ojcu; by dać im szansę życia wiecznego w szczęściu i radości. Tylko czy będą chcieli Go posłuchać? Czy pomogą znaki, które przy pomocy Ojca będzie chciał uczynić? Pierwsza okazja dokonania znaku nadarzyła się po ...przepłynięciu jeziora. Jezus uzdrawia człowieka opętanego przez złe duchy. Po opuszczeniu tego nieszczęśnika weszły one w stado świń, które natychmiast popędziło po urwistym zboczu i utonęło w wodach jeziora. Gdy przyszli właściciele świń, nie umieli się cieszyć ani z obecności Mistrza, ani z powrotu do zdrowia człowieka opętanego. Nie było miejsca na zachwyt, na odkrycie Jezusa. Ich myśli były przy świniach. Ewangelista opowiada, że cała ludność kraju Gergezeńczyków tak bardzo była przejęta strachem, że prosiła Jezusa, żeby odszedł od nich. Jezus więc wsiadł do łodzi i odpłynął. Aż się nam dziś wierzyć nie chce, że ci ludzie byli w stanie tak się zachować. Mieli taką szansę – byli tak blisko Mistrza. I nic. Stchórzyli? Byli przejęci strachem? Ale dlaczego? A jak ja bym się zachował na ich miejscu? Gdybym był właścicielem trzody świń, pasącej się nad brzegiem Jeziora Galilejskiego? Co bym odpowiedział mojemu słudze, donoszącemu mi, że właśnie całe moje stado zostało owładnięte przez złe duchy i runęło do jeziora? Czy też bym się bał? Co bym myślał o Tym, który tego dokonał? Czy nie chciałbym z Nim porozmawiać, dowiedzieć się więcej, więcej zobaczyć i posłuchać? Czy, tak jak „cała ludność”, byłbym przejęty strachem? Sparaliżowany? Tak wiele pytań przychodzi mi dziś do głowy, gdy wpatruję się w strome brzegi Jeziora Galilejskiego. Przenoszę się duchem w tamten czas i próbuję zrozumieć. Szukając prawdy o Gergezeńczykach, szukam prawdy o sobie samym. Dlaczego ludzie boją się Pana Jezusa? Dlaczego zamiast miłości strach zwyciężył w sercach mieszkańców wschodniego wybrzeża Jeziora Galilejskiego? Czego się bali? Kogo? O co? Odkrywam, że strach może mnie tak bardzo sparaliżować, że nawet nie chcę pozwolić samemu Bogu, by wszedł do mego serca. Dzieje się tak wtedy, gdy bardziej skupiam się na moich słabościach, gdy więcej myślę o złych duchach aniżeli o mocy i potędze Boga. Gdy ulegam strachowi, nie dając Bogu szansy, aby mógł mnie obdarzyć swą miłością. Gdy nie ufam, gdy nie otwieram swego serca – wtedy przegrywam. Ks. Piotr Nowicki SAC

Offline

 

#6 2010-03-06 12:23:05

mariusz

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2010-02-26
Posty: 3
Punktów :   

Re: Seminarium Odnowy w Duchu Świętym

Nasuwa się zatem pytanie co by się stało gdyby Gergezeńczycy nie stracili swych świń...

Offline

 

#7 2010-04-02 23:27:34

karol.sobczyk

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2010-02-24
Posty: 4
Punktów :   

Re: Seminarium Odnowy w Duchu Świętym

Wy jesteście naszym listem, pisanym w sercach naszych, listem, który znają i czytają wszyscy ludzie. Powszechnie o was wiadomo, żeście listem Chrystusowym dzięki naszemu poszukiwaniu, listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego, nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc. (2Kor 3, 2-3)

Jakie to wspaniałe.
Listem, czyli własnością nadawcy.
Posłanym.
List pisany na żywych tablicach serc.
List jako coś intymnego, prywatnego, osobistego.
Coś, w co autor wlał całe swoje serce.
List, czyli nowina, dobra nowina.
List, jako coś, co ma działać.
Coś co ma swoje określone zadanie.
List, jako coś posyłanego - nie biernego, czy martwego.
Coś żywego.
List, który ma dotrzeć do odbiorcy, pomimo ogromnych kilometrów.
List, którego odbiorcą jest Bóg w drugim człowieku.
List wspaniale dopracowany, bowiem zawiera adres nadawcy, na wszelki wypadek.
List, który zachowuje się na zawsze w szufladzie.
List ze znaczkiem, bo Ktoś za niego zapłacił.
Ktoś za niego poniósł ofiarę.
Aby mógł działać, docierać, zmieniać, żyć.

To taki chaotyczny zapis myśli. Wybaczcie;)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gryy.pun.pl www.filmy3gp.pun.pl www.opiniewroclaw.pun.pl www.tibiaotsmesik.pun.pl www.fp.pun.pl